piątek, 18 grudnia 2015

Odkurzanie

Jak miernota odkurza, to tylko dywan, i tylko w dużym pokoju.
Broń boże pokój syna czy moją sypialnię.
A te wszystkie zwały kłapci kurzu i śmieci obok dywanu, po kątach, pod kanapą i w innych miejscach poza dywanem - zostają gdzie były.

Takie to "odkurzanie" po którym trzeba odkurzać jeszcze raz.

Komu przeszkadza Marco Polo?

Dzieci ślicznie bawią się w odmianę ciuciubabki, Marco Polo.

(Osoba z zasłoniętymi oczami woła "Marco", ta druga osoba odpowiada "Polo", co pomaga namierzyć osobę, którą się łapie.)

Ale miernocie, który bez przerwy antagonizuje dzieci i napuszcza jedno na drugie, przeszkadza, że rodzeństwo tak ładnie razem się bawi. I już lecą kur*y i kuź*y i następuje przeganianie dzieci z pokoju.

sobota, 7 listopada 2015

Pranie

Jak już robi pranie - to tylko swoich rzeczy, Nawet jeśli jest ich raptem kilka sztuk.
Widząc, że się zabiera za pranie dzisiaj rano, mówię, żeby dorzucił coś z kosza na pranie, przynajmniej spodnie syna.

Dobrze. dobrał kila rzeczy dziecka,

Potem wszystko wrzucił do suszarki,

A wieczorem, sprawdzając suszarkę, okazało się, że z suszarki wyciągnął tylko swoje rzeczy, zostawiając ubrania dziecka, choć były to tylko 3 sztuki - widać zbyt ciężko wyciągnąć mu było te 3 sztuki i zanieść dziecku do pokoju. Nie wiem, czy to skrajne lenistwo, czy skrajna nieżyczliwość,

sobota, 3 października 2015

Brak honoru

W niedzielę skończyłam odmalowywanie szafek kuchennych.

Poprosiłam męża żeby to zrobił dwa lata temu.

I w końcu sama się za to zabrałam, bo szafki były już strasznie odrapana - mąż twierdził, że są brudne, ale on zawsze tak wszystko przekręci, żeby wyszło, że to ja jestem brudas.

Malowałam na raty, bo szafek sporo, a mąż nie kwapił się do przejęcia czynności, które do mnie należą. Musiałam jakoś skoordynować gotowanie, pranie, sprzątanie, i jeszcze w to wcisnąć malowanie. Udało się. Szafki po liftingu prezentują się ładnie i czysto.

Jeśli ktoś myśli, że widząc mnie malującą mężowi zrobi się głupio i zaproponuje pomoc - nic bardziej mylnego! Nawet się  nie zająknął, choć do tej pory tego typu rzeczy należały do niego. Zero honoru i ambicji. Zona pracuje, zajmuje się domem i dziećmi i jeszcze odnawia szafki kuchenne,a  ten - nic. NIC!

wtorek, 22 września 2015

Powtórka z rozrywki?

Mąż od maja nie pracuje.
Nie podobała mu się poprzednia praca, więc nią rzucił.

Ponieważ na wszystkie wydatki musiało wystarczyć tylko to co ja zarobię, pracuję o wiele więcej - mąż miał więcej udzielać się w domu. Do tej pory nie było aż tak źle, choć sam się nie domyślał, ze trzeba poodkurzać, wyszorować wannę, na zakupy nie pojechał a jeśli już to kupił tylko rzeczy dla siebie, a już mleka dla dzieci nie. Nie gotował, jak poprosiłam go o rozwieszenie prania, rozwiesił rzeczy swoje i dzieci, moje zostawił mokre w koszu na pranie. Innym razem wszystko wrzucił po prostu do suszarki choć prosiłam o rozwieszenie prania na zewnątrz.

Wczoraj, po odebraniu młodszego dziecka z przedszkola wracam do domu, w którym mąż był sam od rana. Nie poodkurzane, zabawki porozrzucane jak je dzieci zostawiły w niedzielę wieczorem, a ze zlewu gary "wychodzą." Ja nawet nie zdążyłam rano zjeść śniadania, wypiłam tylko kawę.

Zapytałam

- Naprawdę nie mogłeś choć pozmywać?

Zastanawiam się kiedy zacznie się tak jak rok temu - picie piwa, spanie do południa, i nic-nie-robienie. Bo to w sumie niezły układ -żona zasuwa i w pracy i w domu, a mąż relaksuje się 24/7.

czwartek, 6 sierpnia 2015

Korespondencja prywatna

Od zawsze to ja w naszym małżeństwie zajmowałam się wszystkimi urzędowymi sprawami z płatnościami włącznie.

Kilka miesięcy temu mąż oświadczył mi, że mam nie otwierać jego prywatnej korespondencji - i nie chodziło o listy od osób prywatnych, bo takich nie dostaje, tylko właśnie o korespondencję z banku, karty kredytowe itp.

No dobrze.

A potem zaczął mi podrzucać wyciągi z kart do zapłacenia.

Czyli tak: otwierać i oglądać mi nie wolno (bo w ten sposób można mi utrzeć nosa) ale płacić mam (bo tak jest miernocie wygodniej)?

A jak znam kwotę do zapłaty (wykaz transakcji oderwany - nie dla oczu żony!) to nie narusza to prywatności męża? A może sam fakt, że przez pół minuty trzymałam kopertę w dłoni sprawia, że staje się ona toksyczna i grozi miernocie śmiertelne niebezpieczeństwo?

W koćcu zwróciłam mu uwagę i teraz sam sobie wysyła płatności.

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Wakacje nie dla żony

Kiedy rok temu przyjechała na komunię syna jego chrzestna, zaprosiła nas do siebie, na Florydę. Z rozmowy wynikało, że jesteśmy zaproszeni wszyscy czworo - cała rodzina.

W lutym zadzwonił do mnie mąż z pytaniem czy mam coś przeciwko temu, żeby zabrał na Florydę na ferie wiosenne syna.

No i poleciał sobie sam, ze starszym dzieckiem - bo młodszego już nie zabrał.

O żonie nie wspomnę, bo żona nadaje się do zmieniania pieluch, sprzątania, prania, zajmowania się dziećmi i płacenia rachunków, ale na wakacje na słonecznej Florydzie to już nie zasługuje.

Mało jeszcze miernocie było, że podejmując decyzję o wyjeździe na wakacje bez żony i córki sprawi nam obu przykrość (córka przez cały tydzień pytała o brata, bo do tej pory rozstawała się z nim jedynie na czas zajęć w szkole). Na dwie godziny przed wyjazdem oświadczył mi, że mam go zawieźć na lotnisko - a od nas to wyprawa, 5 godzin w obie strony. Nie zapytał wcześniej, cz go odwiozę, nie zapytał w ogóle, po prostu oświadczył mi co mam zrobić.

Trzeba mieć niezły tupet, żeby tak się zachować w danej sytuacji!

czwartek, 2 kwietnia 2015

Brak słów...

Nasza dwuletnia córka, brojąc, przewróciła suszarkę z praniem.
Miernota widzi, nie reaguje, siedzi spokojnie na kanapie i nie rusza się z miejsca, a  mokre pranie leży na podłodze.
Po jakimś czasie przybiega do mnie starsze dziecko z wiadomością co się stało.
Idę z kuchni, robię porządek, a ten dalej siedzi i nic.
I żeby to jeszcze były moje ubrania, ale to były ubranka córki...

*          *          *

Syn rozlał mleko - cały kubek - na stół, krzesło, podłogę.
Zdarzyło się to, kiedy byłam zajęta w łazience kąpaniem młodszej córki, ale mąż był obecny.
I co?
I nic!
Wyszedł z kuchni i zostawił ten cały bałagan do posprzątanie dla mnie.

*          *          *

Nastawiając pralkę nie zauważyłam, że rękaw jednej z rzeczy został przyczaśnięty drzwiczkami. Bęben obracał się i obracał, zakręcając rękaw aż w końcu całe to pranie wyrwało sprężynę mocującą kołnierz. Na szczęście zauważyłam to dość szybko i nie doszło do zalania.
Obejrzałam pralkę i doszłam do wniosku, że da się kołnierz umocować na powrót tą samą sprężyną tylko trzeba ją mocno naciągnąć.
Spróbowałam, ale nie dałam rady.
Wołam męża na pomoc, kilka razy - nie reaguje.
Idę i tłumaczę, że potrzebuję jego pomocy z pralką.
Wzruszył ramionami i odwrócił się do mnie plecami.
Rozżalenie i wściekłość dodały mi sił i w końcu poradziłam sobie z tą sprężyną, a kilka godzin później miernota, który odmówił mi wcześniej pomocy, nastawił sobie swoje pranie. Bo miernota pierze tylko swoje rzeczy, mimo, że ja zawsze piorę i jego - wszystko co jest w koszu na brudne rzeczy.

sobota, 14 marca 2015

Przecinek

Weekend.
Pozwoliłam synowi grać na tablecie, co zostało natychmiast wykorzystane przez bohatera niniejszych wpisów, żeby dziecku dokuczyć (z jakiegoś powodu przeszkadzało mu, że dziecko sobie cicho siedziało na fotelu i grało) a przy okazji zabłysnąć kulturą osobistą:

- Odłóż to kur*a bo ci to zaraz rozpierd*lę!


czwartek, 19 lutego 2015

Uczynnym być...

W związku z planowanym zabiegiem u chirurga szczękowego, zapytałam męża czy mnie zawiezie na zabieg.

Zabieg miał być pod narkozą, więc nie mogłam pojechać sama, poza tym ktoś musiał się zaopiekować naszą dwuletnią córeczką.

Dowiedziałam się, że nie będzie brał dnia wolnego tylko po to, żeby mnie zawieźć do dentysty i że jak się umówię na sobotę to mnie zawiezie. Wiadomo, że u nas żaden dentysta, a tym bardziej chirurg nie pracuje w sobotę.

Ponieważ kolejny raz okazało się, że na męża nie mogę liczyć, umówiłam się na taki dzień, który pasował koleżance i to ona mi pomogła - zawiozła, przywiozła, zajęła się dzieckiem.

poniedziałek, 9 lutego 2015

Prostak

Młodsze dziecko położyło na bieżni szmatę do podłogi. Miernota chce skorzystać ze sprzętu, widzi szmatę, i zamiast odłożyć ją tam, gdzie zazwyczaj jest jej miejsce, ze złością rzuca ją na kanapę. Szmata ląduje na oparciu.

Na bieżni suszyła się też kapa na łóżko - też została byle jak rzucona w kąt.

Po skończonym bieganiu miernota idzie do łazienki. Najpierw rozlega się w całym domu:

- Ja pierdo*ę! - Okazało się, że syn nie starł podłogi. Jak widać, słownictwo prostaka nie obejmuje mniej wulgarnych sposobów wyrażania niezadowolenia.

Po chwili z zostaje wyrzucone coś, co po wylądowaniu na środku korytarza okazuje się być sweterkiem młodszego dziecka. Prostak nie odniesie ubranka dziecka do koszta z praniem, nie zostawi go też w łazience, skąd ja bym je zabrała i zaniosła do prania. Nie, miernota rzuci z wściekłością na środek korytarza.

Prostak nie sprząta po sobie. Na stole zostają zawsze okruchy chleba, kubek z niedopitą kawą, słoik po kiszonych ogórkach lub kapuście, ścierka, na której postawił gorący garnek z zupą - prostak nie uznaje podkładek pod gorące naczynia.

piątek, 23 stycznia 2015

Tata nie dla dzieci

"Ojciec" moich dzieci nie jest zainteresowany spędzaniem czasu ze swoimi dziećmi.
Po powrocie z wyjazdu, piątkowe popołudnie spędza przed telewizorem - koniecznie z procentami w kieliszku. Syn prosi, żeby mu z czymś pomógł, ale telewizja okazuje się ważniejsza od dziecka. Potem drzemka, z której wstaje kiedy pozostali domownicy już śpią. Wówczas, do wczesnych godzin porannych - internet.

W sobotę rano śpi długo - trzeba odespać zarwaną noc! Starszego dziecka nie zawiezie na karate, nie zostanie też z młodszym w domu. Ja biorę dwójkę i jadę. Po powrocie okazuje się, że w piecu nie napalone - "taty" nie obchodzi, że dzieci zmarzną...

Po obiedzie zabieram dzieci na basen - oczywiście "tata" nie jest zainteresowanye wyjazdem rodzinnym. Zostaje w domu. Po powrocie, zanim jeszcze zdążyliśmy ściągnąć buty, zapowiada nam, że za pół godziny ogląda mecz. Mecz się zaczyna, dzieci ni mogą oglądać bajki. "Ojciec" mówi starszemu dziecku, że za pół godziny. Trzy godziny później - że jeszcze 10 minut. 

A potem dzieci idą spać, a "tata" zasiada przed komputerem...

I tak w kółko. Dzieci mu jedynie przeszkadzają, zawadzają ...

czwartek, 15 stycznia 2015

Pragnienia dziecka

- Mamo, pamiętasz jak byłem mały? - pyta mój dziewięcioletni syn.
- Oczywiście, że pamiętam synku.
- Czy tata wtedy też był dla nas taki niemiły?
- Nie...

Po jakimś czasie dziecko stwierdza:
- Ja nie chcę mieś 9 lat. Ja chcę być znowu mały, chcę mieć 2 albo 3 lata.

A potem narysował całą rodzinę i stwerdził, że chciałby, żebyśmy zrobili coś wszyscy razem. Niestety tata nie jest zainteresowany spędzaniem czasu z resztą rodziny.
Nie traktuje nas jak swojej rodziny...

Tata, siostra, mama, autor rysunku

środa, 7 stycznia 2015

Jednoznaczna deklaracja

W Sylwestra byłam w pracy do 2.30. Po pracy odebrałam młodsze dziecko z przedszkola, a po powrocie do domu okazało się, że starsze dziecko, które zostało z ojcem w domu, od rana nic nie jadło - miernota nie uważał za stosowne dać dziecku jeść.

Na 5 po południu byliśmy zaproszeni do znajomych - w większym gronie mieliśmy żegnać odchodzący rok i witać nowy.  Mąż wiedział na którą jesteśmy zaproszeni, widział jak przebieram dzieci i się zbieram. Tuż przed wyjściem do kogoś zadzwonił, a kiedy posłałam syna, żeby się zapytał czy z nami jedzie, powiedział, że nie. Dojechał po godzinie, drugim samochodem.

Jego osobny przyjazd, bez rodziny, mimo, że nie było ku temu potrzeby czy uzasadnienia, został odebrany nie tylko przeze mnie, jako jednoznaczna deklaracja wrogich uczuć wobec żony i dzieci.
Nie wiem co chciał osiągnąć swoim zachowaniem - dokuczyć mi? Sprawić mi przykrość? Udało mu się. Ale też udało mu się zrobić z siebie głupka i palanta.

sobota, 3 stycznia 2015

Dzień bez złośliwości dniem straconym

Miernota jest obecny, kiedy dwuletnia córka woła, że chce zjeść makaron. Słyszy, jak tłumaczę, że makaron trzeba ugotować, widzi jak nalewam wodę do garnka i ustawiam na palniku tłumacząc dziecku co robię.

Ponieważ kuchnia jest mała, wychodzę z niej z dzieckiem na czas, kiedy woda się gotuje.

Po chwili wracam - garnek zsunięty z palnika. - Komu na złość chciał zrobić, mnie, czy dziecku?

Stawiam garnek na palniku, po chwili wrzucam makaron na gotującą się wody i wracam do dziecka. Po jakimś czasie miernota woła bardzo nieuprzejmym tonem:

- A ten makaron to się ma rozgotować czy co?

To bardzo typowe dla niego zachowanie - ze wszystkich możliwych sposobów zwrócenia mojej uwagi na fakt, że makron już się ugotował, zawsze wybierze ten najbardziej nieuprzejmy i stawiający drugą osobę w negatywnym świetle. Bezinteresowna nieżyczliwość to cecha sztandarowa miernoty.

Nie ma dnia, bez jakiegoś incydentu.

Wracamy z imprezy ze znajomymi. Pada deszcz. Młodsze dziecko płacze w samochodzie, domaga się mamy, ale mama prowadzi samochód, więc nie może dziecka przytulić. Mimo wszystko, staram się jakoś Małą uspokoić. Przestaje padać deszcz, ale w tej stresującej sytuacji nie wyłączam natychmiast wycieraczek. Mąż wrzeszczy na mnie:

- Wyłącz, kur*a, te wycieraczki bo nie pada deszcz! - Miernota jest dobrze wychowany tylko wobec obcych, nigdy wobec własnej rodziny.