W niedzielę skończyłam odmalowywanie szafek kuchennych.
Poprosiłam męża żeby to zrobił dwa lata temu.
I w końcu sama się za to zabrałam, bo szafki były już strasznie odrapana - mąż twierdził, że są brudne, ale on zawsze tak wszystko przekręci, żeby wyszło, że to ja jestem brudas.
Malowałam na raty, bo szafek sporo, a mąż nie kwapił się do przejęcia czynności, które do mnie należą. Musiałam jakoś skoordynować gotowanie, pranie, sprzątanie, i jeszcze w to wcisnąć malowanie. Udało się. Szafki po liftingu prezentują się ładnie i czysto.
Jeśli ktoś myśli, że widząc mnie malującą mężowi zrobi się głupio i zaproponuje pomoc - nic bardziej mylnego! Nawet się nie zająknął, choć do tej pory tego typu rzeczy należały do niego. Zero honoru i ambicji. Zona pracuje, zajmuje się domem i dziećmi i jeszcze odnawia szafki kuchenne,a ten - nic. NIC!