poniedziałek, 22 czerwca 2015

Wakacje nie dla żony

Kiedy rok temu przyjechała na komunię syna jego chrzestna, zaprosiła nas do siebie, na Florydę. Z rozmowy wynikało, że jesteśmy zaproszeni wszyscy czworo - cała rodzina.

W lutym zadzwonił do mnie mąż z pytaniem czy mam coś przeciwko temu, żeby zabrał na Florydę na ferie wiosenne syna.

No i poleciał sobie sam, ze starszym dzieckiem - bo młodszego już nie zabrał.

O żonie nie wspomnę, bo żona nadaje się do zmieniania pieluch, sprzątania, prania, zajmowania się dziećmi i płacenia rachunków, ale na wakacje na słonecznej Florydzie to już nie zasługuje.

Mało jeszcze miernocie było, że podejmując decyzję o wyjeździe na wakacje bez żony i córki sprawi nam obu przykrość (córka przez cały tydzień pytała o brata, bo do tej pory rozstawała się z nim jedynie na czas zajęć w szkole). Na dwie godziny przed wyjazdem oświadczył mi, że mam go zawieźć na lotnisko - a od nas to wyprawa, 5 godzin w obie strony. Nie zapytał wcześniej, cz go odwiozę, nie zapytał w ogóle, po prostu oświadczył mi co mam zrobić.

Trzeba mieć niezły tupet, żeby tak się zachować w danej sytuacji!