środa, 7 stycznia 2015

Jednoznaczna deklaracja

W Sylwestra byłam w pracy do 2.30. Po pracy odebrałam młodsze dziecko z przedszkola, a po powrocie do domu okazało się, że starsze dziecko, które zostało z ojcem w domu, od rana nic nie jadło - miernota nie uważał za stosowne dać dziecku jeść.

Na 5 po południu byliśmy zaproszeni do znajomych - w większym gronie mieliśmy żegnać odchodzący rok i witać nowy.  Mąż wiedział na którą jesteśmy zaproszeni, widział jak przebieram dzieci i się zbieram. Tuż przed wyjściem do kogoś zadzwonił, a kiedy posłałam syna, żeby się zapytał czy z nami jedzie, powiedział, że nie. Dojechał po godzinie, drugim samochodem.

Jego osobny przyjazd, bez rodziny, mimo, że nie było ku temu potrzeby czy uzasadnienia, został odebrany nie tylko przeze mnie, jako jednoznaczna deklaracja wrogich uczuć wobec żony i dzieci.
Nie wiem co chciał osiągnąć swoim zachowaniem - dokuczyć mi? Sprawić mi przykrość? Udało mu się. Ale też udało mu się zrobić z siebie głupka i palanta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.