W piątkowe popołudnie, około piątej, miernota zniknął z domu. Nikomu nie powiedział dokąd się udaje ani na jak długo - nie poczuwa się w obowiązku powiadamiania reszty rodziny, że w ogóle gdzieś wybywa. Wszak to jego prywatna sprawa a fakt, że ma żonę i dzieci w zasadzie nic nie znaczy.
Myślałam, że pojechał na ping ponga, bo w piątkowe wieczory właśnie to robi (broń Boże by spędzić czas z dziećmi! Za żadne skarby!) Dwie godziny później przysłał mi wiadomość tekstową:
Jadę z A. na ryby. Wrócę jutro.
Trochę później rozmawiałam telefonicznie z żoną A. Okazało się, że miernota wcale u nich nie nocuje a A jedzie na ryby dopiero następnego dnia rano. Gdzie miernota nocował (z kim?) pozostanie dla mnie tajemnicą - żonie nic do tego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.