piątek, 4 listopada 2016

Na ryby

W piątkowe popołudnie, około piątej, miernota zniknął z domu. Nikomu nie powiedział dokąd się udaje ani na jak długo - nie poczuwa się w obowiązku powiadamiania reszty rodziny, że w ogóle gdzieś wybywa. Wszak to jego prywatna sprawa a fakt, że ma żonę i dzieci w zasadzie nic nie znaczy.

Myślałam, że pojechał na ping ponga, bo w piątkowe wieczory właśnie to robi (broń Boże by spędzić czas z dziećmi! Za żadne skarby!) Dwie godziny później przysłał mi wiadomość tekstową:

Jadę z A. na ryby. Wrócę jutro.

Trochę później rozmawiałam telefonicznie z żoną A. Okazało się, że miernota wcale u nich nie nocuje a A jedzie na ryby dopiero następnego dnia rano. Gdzie miernota nocował (z kim?) pozostanie dla mnie tajemnicą - żonie nic do tego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.